piątek, 21 lutego 2014

Rozdział 26.

(Ally)
 Byłam załamana. Nie dość, że wyjeżdżam z miasta, od moich przyjaciół, Austina to jeszcze... Jakaś mała część mnie umarła... Zdążyłam pokochać to dziecko. Austin na pewno też. Ale dlaczego ja wzięłam te tabletki? Dlaczego ja na to pozwoliłam? Jestem głupia... Do mojej sali weszła Kate.
- Trzymasz się jakoś? - zapytała.
- Jakoś - odparłam wgapiając się w ścianę.
- Nie martw się... Będzie dobrze...
- Co będzie dobrze?! Czy Nicolas albo Olivia zmartwychstanie?! No chyba nie...
- Nie, nie stanie się tak. Jednak życie toczy się dalej - blondynka usiadła na łóżku przy mnie i złapała za rękę.
- Ty mnie zawsze potrafiłaś pocieszyć - uśmiechnęłam się nieudolnie.
- A ty mnie - odwzajemniła gest.
Chwilę jeszcze rozmawiałyśmy. Potem do mojej sali wszedł lekarz.
- Jutro pani wychodzi - oznajmił i wyszedł.
- To ja już idę - powiedziała Kate. - 3maj się młoda.
Nadal nie byłam w dobrym stanie psychicznym. Kiedy byłam pewna, że moja siostra wyszła ze szpitala, odpięłam się od wszystkich rurek i tych wszystkich respiratorów i wyszłam z sali. Chodziłam wolno po korytarzu, ignorując pielęgniarki które mnie opieprzały. Nagle osunęłam się powoli na ziemię...
(Austin)
- Oj, stary, nie fajnie - usłyszałem od Deza.
- Chujowo raczej - odparłem.
- Co masz zamiar teraz zrobić? - zapytał cicho. Co jak co, ale Dez zawsze mnie rozumiał.
- Nie wiem... Jak sobie pomyślę, że ja i Ally zostaniemy rozdzieleni to mam ochotę się pociąć.
- Stary, weź się w garść! - krzyknął, przez co poczułem na sobie spojrzenia wszystkich osób w pizzeri.
- Ale co ja mogę zrobić?
- Jedź za nią. Walcz o nią.
- Łatwo ci mówić - mruknąłem. - Jak mam pojechać? Nie mam nawet kasy na samolot.
- Pożyczę ci. Tylko przestań tak dramatyzować!
- Dzięki Dez. Napewno ci oddam od razu jak tylko będę miał.
- Nie musisz. Uznaj to za rodzaj pożyczki w Providencie, której nie trzeba spłacać - uśmiechnął się.
- Kurde, dzięki. Sorry, ale muszę już iść. Do Ally.
- Rozumiem. Leć.
Puściłem się pędem w stronę szpitala. Dez był najlepszym kumplem, jakiego kiedykolwiek miałem. Aha, zapomniałem, że nigdy nie miałem prawdziwego przyjaciela. Każdy chciał żeby mu coś kupować. Dez taki nie jest. On jest najlepszy.
Szybko dotarłem do szpitala. Wszedłem do sali Ally. Jednak nie było jej tam. Rzuciłem się do recepcji.
- Tak? - zapytała pielęgniarka.
- Dziewczyna... - sapałem. - Przywieźli ją tu... Wczoraj, połknęła tabletki... Poroniła... Taka brunetka...
- Aha, pamiętam. Jest przewieziona na OIOM. Nagle wyszła z sali, i się przewróciła. Taki wstrząs miała.
Ally, co ty zrobiłaś?!, pomyślałem. Pobiegłem do sali, w której rzekomo leży brunetka. Spała tam. Była podpięta do kilkunastu rurek. Poczułem, że łza leci mi po policzku. Wytarłem ją, tak, żeby nikt nie widział. Ale nagle zauważyłam na korytarzu ją. Maggie. Podszedłem do blondynki.
- Cześć Maggie - przywitałem się. Uśmiech mimowolnie pojawił mi się na twarzy.
- Austin? Dawno cię nie widziałam! - dziewczyna odwzajemniła gest. - Dlaczego tu jesteś?
Wskazałem na salę Ally.
- O matko... Tak mi przykro...
- Mi też... - mruknąłem.
- Chcesz pogadać? - zapytała.
Szybko pokiwałem głową.


Oł, maj gasz xdd Nareszcie napisałam. Wiem, że mnie zabijecie, ale doszłam do wniosku, że trudno jest pisać 3 blogi, pisać 4 książki, rozkręcać swoją niezaczętą jeszcze karierę i pogodzić jeszcze naukę. Dobra, nie przedłużam. Komentujcie! ;3