wtorek, 14 stycznia 2014

Rozdział 24

(tydzień później, 10 sierpnia, Ally)
Przez te siedem dni mieszkaliśmy u Shane'a. Moja mama dzwoniła kilka razy, ale nie chciałam z nią rozmawiać. Do Austina przyszła tylko Perrie dwa razy. Mówiła, że ojciec jej nie pozwala.Pewnego dnia, przyszli moi rodzice..
- Skąd wiedzieliście, że tu jesteśmy? - zapytałam.
- Nie trudno było się domyślić... - odparł Lester.
- Ally, Kate, my chcemy, żebyście wrócili... - powiedziała matka.
- Ale bez niego - rzekł surowym tonem ojciec patrząc złowrogo na Austina.
- Bez Austina?! W życiu... - odrzekłam łapiąc go za rękę.
- Dobra... On też - powiedział ojciec.
Spojrzałam na blondyna. On uśmiechnął się. Pobiegliśmy wziąść swoje rzeczy. Kiedy wróciliśmy, tata rozmawiał z Shane'em. Wsiedliśmy do auta. Przez całą drogę było cicho. Nagle zadzwonił telefon Austina. Odebrał. Co chwile potakiwał, a na końcu uśmiechnął się.
- Mój tata. Chce się spotkać. Wiesz, takie męskie spotkanie - szepnął.
- To fajnie - uśmiechnęłam się.
Kiedy dojechaliśmy, chłopak wziął nasze bagaże. Wreszcie padłam na moje łóżko, a Austin położył się obok mnie. Po kilku minutach poszedł wziąść prysznic. Ja sięgnęłam po moją ulubioną książkę. Kiedy Austin przyszedł zapytał:
- Która koszula? Niebieska, czy w kratkę?
- Niebieska - odparłam nie odrywając wzroku od lektury.
Blondyn jeszcze chwilę się zbierał. Kiedy miał zamiar wyjść, podeszłam do niego i szepnęłam:
- Uważaj na siebie.
- Będę - odszepnął i pocałował czule.
Kiedy wyszedł, nie miałam co robić. Postanowiłam, że pójdę do parku. Gdy usiadłam na ławce. Nagle tak jakoś mi się dziwnie w głowie zakręciło...
- Ally, wszystko w porządku? - usłyszałam nad sobą ciepły, męski głos. Od razu go rozpoznałam. Popatrzyłam w górę.
- Jack?
Jack był moi najlepszym przyjacielem. Niestety, wyjechał z rodzicami. Kiedy go ostatnio widziałam, był rudy i miał wystające zęby. Teraz uwagę przykuwały jego głebokie, niebieskie oczy, które idealnie grały z włosami bruneta.
- Tak, to ja - posłał mi czarujący uśmiech.
- Kiedy przyjechałeś?
- W tamtym tygodniu.
Chłopak dosiadł się do mnie. Dowiedziałam się, że mieszka w Chicago i gra w koszykówkę.
- Może pójdziemy do mnie? - zapytał.
- Chętnie.
(Austin)
Wyszedłem, ale miałem jeszcze dużo czasu. Poszedłem do parku. Nagle zobaczyłem... Ally z jakimś brunetem? Postanowiłem ich obserwować. Wstała z nim z ławki. Śledziłem ich. Nagle zaczeli o czymś rozmawiać, i chłopak nagle pocałował Ally. Chciałem go zabić. Tylko, brunetka odwzajemniała ten pocałunek.
- Ally!? - krzyknąłem.
Siedemnastolatka szybko się od niego oderwała. Przybiegła do mnie.
- Austin, przepraszam, ja nie wiem dlaczego to zrobiłam...
- Pierdol się - odparłem obojętnie.
Udałem się w stronę baru. Chciałem się nachlać do nieprzytomności.
- Austin, nie... - usłyszałem z sobą, ale nie odwracałem się...
(Jack)
- Co to za typ? - zapytałem podchodząc do roztrzęsionej Ally.
- To mój chłopak i... Ojciec naszego dziecka...
- CO?!
Brunetka pokiwała głową. Objąłem ją ramieniem, i odprowadziłem do domu. Kiedy doszliśmy, Ally szepnęła:
- Dziękuję.
Ja się uśmiechnąłem. Kiedy weszła do domu, ja wyjąłem telefon. Napisałem SMSa z treścią: "Tam gdzie zawsze." Wsiadłem w odpowiedni autobus. Po dziesięciu minutach, byłem na miejscu. Zauważyłem charakterystyczne czarne Porshe. Poszedłem w jego stronę.
- I co? - zapytała Kira, kiedy usiadłem z tyłu.
- Jest prawie moja tylko... Potrzebuje kasy....
- Masz - Elliot podał mi kopertę - A teraz spadaj.
Wysiadłem z auta, a Porshe odjechało z piskiem opon. Wyjąłem banknoty i zacząłem je przeliczać. Co za knoty, dali mi dwieście funtów! Ale teraz już nic nie mogę zrobić. Wolnym krokiem powlokłem się do domu...

1 komentarz: