(Austin)
Oddzwoniłem do Claudii. Czarnowłosa odebrała po pierwszym sygnale.
- No hej, blondasku - powiedziała. Słychać było, że się śmiała.
- Cześć. Dzwoniłaś?
- Aham. Może się zabawimy, dzisiaj?
- Nie. Mam dziewczynę - odparłem jakby to było oczywiste.
- To Ally do ciebie wróciła? Aha, to cześć. - rozłączyła się.
Nie wiedziałem o co jej chodziło. Znaczy, wiedziałem, ale nie wiedziałem dlaczego tak dziwnie zareagowała, kiedy powiedziałem że jesteśmy razem z Ally. Padłem na łóżko w moim pokoju. Włączyłem sobie CSa. Po godzinie zadzwonił telefon. Od Ally.
- No co tam? - odebrałem.
- Austin, możemy do ciebie z Laurą przyjść? Ona ciągle za tobą płacze...
- Przyjdźcie. Może pójdziemy do kina?
- Dobra. Zaraz będziemy.
Ogarnąłem trochę w pokoju. Po chwili przyszła Ally z Laurą.
- Austin! - dziewczynka rzuciła mi się na szyję.
Przytuliłem mocno blondyneczkę.
- Idziemy do kina? - zapytałem kiedy mnie puściła.
- Taaaaaaak - krzykneła.
Zauważyłem, że Ally intensywnie nad czymś myśliy. Podszedłem do siedemnastolatki.
- Co się stało? - zapytałem.
- Powiem ci po drodze - odparła.
- Idziemy?! - czterolatka zaczynała się niecierpliwić.
- Tak - powiedziała brunetka.
Wyszliśmy. Złapałem Laurę za rękę, a Ally objąłem ramieniem.
- Co jest? - zapytałem cicho.
- Kate została zgwałcona - szepneła.
- Ale... Kiedy? - nie mogłem w to uwierzyć.
- Wczoraj...
- To nie fajnie - odparłem - sama jest?
- Nie, Shane jest z nią.
- Aha, dobra...
- Na jaki film idziemy? - zapytałem Laurę kiedy doszliśmy do kina.
- Chodźmy na Smerfy! - krzyknęła dziewczynka.
Kupiłem trzy bilety na film i kupiłem dziewczynom popcorn. Weszliśmy do sali. Nie myślałem, że ten film będzie tak nudny! Widziałem, że Ally też się nudziła. Kiedy te męki się skończyły, brunetka szepnęła do mnie:
- Przyzwyczajaj się - i uśmiechnęła się.
Spojrzała na telefon. Miała pięć nieodebranych połączeń od cioci Suzy i Kate.
- Chyba ciocia przyjechała po Lau - mruknęła.
- Odprowadzę nas - zaoferowałem.
Całą drogę powrotną, Laura opowiadała mi o jej przedszkolu. Szczerze, to cieszyłem się, kiedy już doszliśmy. Mała zaczęła płakać, bo zobaczyła auto jej ojca.
(Ally)
- Laura, musisz już iść...
- Ale ja nie chce! - mała kłóciła się ze mną i z Austinem.
- Nie długo się znowu zobaczymy - powiedział blondyn.
- Obiecujesz? - dziewczynka otarła łzę.
- Obiecuję - przyrzekł.
Laura zabrała swojego misia, i usiadła do aua. Podeszła do nas ciocia Suzy.
- Dziękuję wam za opiekę.
- Nie ma za co - przytuliłam kobietę, i poszła do samochodu.
Kate nie było w domu, poszła do Shane'a. Już się trochę uspokoiła, po wczorajszym brutalnym czynie. Usiedliśmy z Austinem na kanapie. Chłopak dotknął mojego brzucha.
- Musimy się zastanowić teraz nad chrzestnymi - uśmiechnął się.
- Kate może być chrzestną... - powiedziałam.
- No może. A chrzestnym?
- Może ktoś z 1D? - zaproponowałam.
- Jak się chłopaki zgodzą... A tak, to którego?
- Nie wiem... Liama? On jest chyba najbardziej odpowiedzialny...
- Może być Liam uśmiechnął się.
Przytuliłam się mocno do niego. On odwzajemnił gest.
- Austin... - powiedziałam cicho.
- Aham?
- Nie boisz się?
- Ale czego? - zapytał.
- No... Tego, że będziemy mieli dziecko i wogóle...
- Nie. Czego się bać? To tylko mały człowiek... - powiedział i pocałował mnie w czoło. - Nasi rodzice nam pomogą, mamy przecież jeszcze rodzeństwo.
- A jak zareagują na to nasi rodzice?
- Jeżeli chodzi o moich rodziców, możemy im już teraz powiedzieć. - uśmiechnął się.
- To chodźmy.
Wyszliśmy z domu. Złapałam chłopaka za rękę.
- Nie bój się - szepnął kiedy staliśmy pod drzwiami domu Moonów - ja im to powiem. Poza tym, moi rodzice cię lubią - uśmiechnął się.
Wzięłam głęboki wdech i weszliśmy do domu chłopaka. Jego mama i siostra gotowały coś, a ojciec czytał gazetę.
- Moglibyście wszyscy tu przyjść? - powiedział głośno Austin.
Rodzina chłopaka szybko zebrała się w salonie. Blondyn popatrzył na mnie, a ja kiwnęłam twierdząco głową.
- Musimy wam z Ally i czymś powiedzieć... - chyba stracił tą pewność siebie, którą miał na początku, więc wzięłam sprawy w swoje ręce:
- Jestem w ciąży - powiedziałam szybko.
Nie mogłam rozszyfrować ich min. Ale chyba wszystko wskazywało na to, że nie są tym faktem zadowoleni. Znaczy, rodzice, Perrie to sie nawet uśmiechała.
- Jak wy sobie poradzicie? - rzekł surowym tonem ojciec chłopaka.
- No, chyba nam pomożecie... - odparł Austin.
- To wasz problem. Wasze dziecko - odrzekł obojętnie Mike.
- Nie nazywaj nigdy naszego dziecka problemem - wycedził siedemnastolatek przez zęby - chodź - powiedział i złapał mnie za rękę.
Pobiegliśmy do pokoju chłopaka. Kazał mi usiąść na łóżku, a w tym samym czasie zaczął pakować swoje rzeczy do torby.
- Przelicz - podał mi swoją skarbonkę.
Zabrałam się za licznie. Do pokoju wpadła Perrie.
- Austin, nie rób tego - jęknęła.
- Nie będę mieszkać z nim pod jednym dachem - odparł chłodno.
- Nie idź... Ja i mama ci pomożemy...
- Sto pięćdziesiąt dwa funty - wtrąciłam się dając chłopakowi gotówkę.
- Ok, wystarczy - wziął mnie za rękę i wybiegł z pokoju, zostawiając tam samą Perrie.
- Austin, nie - krzyknęła, wybiegając za nami z domu.
Chłopak jej nie słuchał. Objął mnie.
- Gdzie masz zamiar się zatrzymać? - spytałam.
- Pójdę do jakiegoś hotelu...
- Po co do hotelu? Możesz przecież u mnie w domu...
- Nie chcę przeszkadzać - powiedział.
- Ty nigdy nie przeszkadzasz - pocałowałam go. - Zanim nie ma rodziców, możesz u nas spać, Kate nie będzie miała nic przeciwko...
- No dobra - odparł i ruszyliśmy w stronę mojego domu.
Dawaj szybko next, jak zarąbisty jak ten rozdział!
OdpowiedzUsuńta wyżej dobrze gada polać jej
OdpowiedzUsuń